Strefa dobrych emocji Jacek Kielin

W odpowiedzi Magdzie Grycman.

9 lutego 2016
Oceń stronę/wpis

W wywiadzie jaki udzieliła pani Magdalena Grycman tu: http://www.brzeczychrzaszcz.pl/2016/02/o-alternatywnej-i-wspomagajacej-komunikacji-wywiad-z-magdalena-grycman/ znalazłem taką oto wymianę zdań:

Patrycja Bilińska: Wydawać by się mogło, że AAC można stosować dopiero u tych dzieci, które osiągnęły określony poziom rozwoju poznawczego. Niektórzy podają IV stopień rozwoju inteligencji sensoryczno-motorycznej według Piageta, inni zaglądają w orzeczenie poradni psychologiczno-pedagogicznej, by zobaczyć chociaż znaczny stopień niepełnosprawności intelektualnej. Gdzie jest ta dolna granica wymaganych możliwości intelektualnych?

Magdalena Grycman: To kolejny mit. W naszej rozmowie mierzymy się z nimi. Przyznam, że ten szczególnie mnie zadziwia. Poszukiwałam przesłanek teoretycznych jego powstania. Nie rozumiem takich podejść. Na dodatek moja praktyka zupełnie przeczy tym stanowiskom.

By rozpocząć wystarczy, że dziecko jest z tobą nawet, gdy relację dopiero budujemy. Postępowanie takie polega na wykorzystaniu aktywności dziecka, która nie ma charakteru funkcjonalnego i zamienieniu jej w jednoznaczny sygnał. Osiągnięcie wyższej kompetencji komunikacyjnej muszą oprzeć się na fundamencie wcześniejszej umiejętności. Porozumiewanie się można porównać do gry w tenisa — pozwolę sobie zacytować fragment swojej książki – „Nie wystarczy zakup rakiet tenisowych oraz piłeczki. Nie wystarczy wynajęcie kortu. Obie uczestniczące w grze osoby muszą wpierw nauczyć się grać, by później grać ze sobą. Czas i wielokrotne powtarzanie ćwiczeń w końcu umożliwią grę” [1].

Chciałbym bronić mitu. Uważam, że alternatywnych metod komunikacji, tak samo jak mowy, nie da się nauczyć wcześniej niż w IV stadium inteligencji sensoryczno motorycznej wg. Piageta. Gdyby, ktoś tego dokonał, to powinien dostać Nobla.

Czy ktoś widział dziecko rozwijające się prawidłowo, które potrafi mówić, powiedzmy w 6 miesiącu życia? Oczywiście nie. Nawet gdyby trenować mowę z takim dzieckiem od dnia narodzin z intensywnością zawodowego tenisisty. Są tacy rodzice, którzy chcą zwiększyć kompetencje komunikacyjne swoich zdrowych małych dzieci i korzystają z metody zwanej bobomigami: https://pl.wikipedia.org/wiki/Bobomigi . Pierwszym systemem komunikacji celowej są u zdrowo rozwijających się dzieci są gesty, a nie słowa. Dlatego pracuje się nad MIGAMI a nie słowami!
AAC definicyjnie są systemami komunikacji zastępującym dzieciom mowę. Mowa jest wg definicji Piageta czynnością celową (gestykulowanie też). Celowość zachowania dzieci osiągają w IV stadium inteligencji sensoryczno-motorycznej. Każde dziecko, które posługuje się mową, gestami, piktogramami – musi być już przynajmniej na IV stadium z powodów definicyjnych. Koniec kropka.

Po za sporem jest, jak sądzę myśl, że nad komunikacją trzeba pracować z dzieckiem od jego urodzenia – w I, II, III stadium też. Nie każda praca nad poszerzaniem umiejętności komunikowania się jest tożsama z uczeniem mowy lub systemu mowę zastępującego. (czyli AAC). Nad komunikacją trzeba intensywnie pracować zawsze i w wszędzie. Dziecko komunikuje się z innymi ludźmi od chwili urodzenia ( a może nawet wcześniej?). Jego kompetencje komunikacyjne zależne są od tego jak reagują na komunikaty dziecka jego opiekunowie. Jeżeli zauważają te komunikaty i reagują na nie, dziecko staje się wyrazistsze i bardziej zrozumiałe w swoim przekazie dla wszystkich. To bardzo wyraźnie widać, porównując style wychowawcze rodziców. Jeśli są wrażliwi na komunikaty dziecka, dziecko komunikuje więcej i wyraźniej, także w stadium II i III. Komunikuje w sposób nieintencjonalny. Co nie znaczy, że gorszy. Komunikacja nieintencjonalna, mowa naszego ciała, przez całe nasze życie jest dla nas wszystkich głównym i podstawowym kanałem porozumiewania się z innymi ludźmi. Jakość tej komunikacji ma znaczenie na zakres przyszłej komunikacji intencjonalnej – stad między innymi pomysł na bobomigi.

Przy okazji Piaget podpowiada jak nauczyć dzieci celowości w zachowaniu. Celowości dzieci uczą się wykonując czynności manipulacyjne. Ręka kształtuje umysł – jak twierdzi Piaget. Operacje wykonywane zewnętrznie w pewnym momencie uwewnętrzniają się. Dziecko potrafi wyobrazić sobie (przywołać w umyśle) np. ulubioną zabawkę. Myślenie reprezentacyjne, wykorzystujące tzw. obrazy umysłowe pojawia się właśnie w stadium IV.

Żeby komuś cokolwiek zakomunikować celowo, trzeba utrzymać w głowie „treść komunikatu”. Cała sekwencja celowych zachowań komunikacyjnych np. pokazania mamie palcem czego się chce, wymaga umiejętności utrzymania w głowie celu do którego się dąży. Czyli pewnych umiejętności poznawczych. Pokazanie palcem mamie czego się chce jest czynnością wymagającą umiejętności celowego zachowania, więc może być rozstrzygającą próbą na to czy dziecko osiągnęło już IV stadium czy też nie.

Czego dziecko może się nauczyć trenując jak tenisista w stadium II lub III? Czy wielokrotne powtarzanie ćwiczeń umożliwi w końcu grę?

Dzieci od urodzenia wykorzystują w uczeniu się mechanizm warunkowania instrumentalnego. Czyli, mówiąc ludzkim językiem, powtarzają to, co przynosi im nagrodę, gratyfikację, przyjemność. Na tej zasadzie można nauczyć powiedzmy 6 miesięczne dziecko adekwatnej reakcji na słowa: „Zrób pa-pa!”. No i dziecko zrobi taki gest, ku zadowoleniu rodzica.

Tak na marginesie, wielu rodziców i terapeutów, jest przekonanych, że dobra komunikacja dziecka z nimi ma miejsce wówczas, gdy dziecko reaguje na ich inicjatywy! Jak odpowiada na uśmiech, reaguje na słowa lub gesty opiekuna itp. To niestety jest złudzenie. Dziecko w tych sytuacjach nic nie komunikuje. Komunikowanie się dziecka intencjonalne, lub nieintencjonalne – każde, ma miejsce wówczas, gdy nie reaguje ono na komunikaty (inicjatywy) opiekuna, ale z własnej inicjatywy wysyła własne komunikaty, na które opiekunowie reagują.

Zamiast słów „Zrób pa-pa” można wstawić jakąkolwiek inną inicjatywę opiekuna. Na przykład pokazać dziecku tablicę z dwoma obrazkami i zapytać się: Co chcesz? Zamiast gestu pa-pa dziecko może reagować wskazaniem palcem lub wzrokiem na obrazek. To jest do nauczenia, także w stadium II i III. Czasem łatwiej, czasem trudniej, ale jest to możliwe. Tak samo można próbować uczyć dzieci reakcji gestem „jeszcze” na słowa „Co chcesz?”. I wiele innych, łącznie z reakcjami wybierania, tego czy tamtego.

Gdzie jest problem? To nie jest w ogóle komunikacja! Poprzez odgrywanie scenki, setki razy tej samej, w podobnych okolicznościach, można dziecko uwarunkować, w taki czy inny sposób. Ale to nie będzie komunikacja. Dziecko w tych zrachowaniach nic nam nie mówi, nie ma poczucia komunikowania się. Ono podporządkowuje się woli opiekuna dla nagrody – uzyskuje aprobatę, zadawala opiekuna, dostaje przyjemność którą wskazało na obrazku. Fajnie jest. Ale to tylko teatr. Wyreżyserowana i wyćwiczona scena. Dziecko jest aktorem, które odgrywa dobrze wyuczoną rolę ku uciesze opiekunów.

Jeżeli dziecko wykonuje jakieś czynności ćwiczone wcześniej tylko w odpowiedzi na inicjatywy opiekuna, to nic nie komunikuje. Nie można się oszukiwać i oszukiwać rodziców dziecka.

Czy takie ćwiczenie „na sucho” scenek może poprawić umiejętności komunikacyjne dziecka w przyszłości? Moim zdaniem nie! Tylko ćwiczenie komunikowania się na prawdę, rozwija komunikację. Uczenie się „scenek” jest uczeniem się podporządkowania opiekunowi. Dziecko, aby nauczyć się komunikować powinno mieć doświadczenie odwrotne – to opiekun powinien podporządkować się woli dziecka i reagować na jego inicjatywy. Im więcej takich doświadczeń będzie miało dziecko, tym chętniej będzie się komunikowało. Odgrywanie scenki nie jest takim doświadczeniem.

Wczoraj na superwizji oglądałem pracę terapeuty, który pracował wg. wskazówek Magdy Grycman (nauki pobierał u Moniki Jerzyk). Nie widziałem scenek! Dziecko pięknie się komunikowało korzystając z obrazków. (więc oczywiście z definicji funkcjonowało powyżej stadium IV) Najbardziej w pracy terapeuty podobały mi się te elementy jego pracy, które zapobiegały uczeniu się scenek. Pytanie „Co chcesz” – było odpowiedzią na inicjatywę dziecka, terapeuta reagował na inicjatywy dziecka także po za wykorzystywanym systemem obrazków, nie tylko nie wzmacniał pochwałami (świetnie pokazałaś!) wykorzystania przez dziecko obrazków, ale także nie wykazywał żadnych reakcji emocjonalnych na komunikaty sygnalizowane przez dziecko za pomocą obrazków, po prostu spokojnie reagował na zachowania komunikacyjne dziecka. Fajnie sobie rozmawiali! Nie ćwiczyli umiejętności komunikacyjnych na potrzeby przyszłych rozmów. Nie powtarzali ćwiczeń, aby kiedyś zagrać w tenisa. Oni grali tu i teraz! Terapeuta oparł się pokusie bycia reżyserem, który ma ćwiczyć dziecko w komunikowaniu się. Wystarczyła mu skromna rola rozmówcy.

Pozdrawiam Magdę Grycman, Monikę Jerzyk i wszystkich, którym dobro niepełnosprawnych dzieci leży na sercu. 🙂