Strefa dobrych emocji Jacek Kielin

Dominacja w relacji…

12 marca 2016
Oceń stronę/wpis

Dominacja w relacji – największy i najtrudniejszy problem 
w terapii dzieci z niepełnosprawnością
Wystąpienie na konferencji w Andrychowie 12.03.2016 r.
WCZESNE WSPOMAGANIE ROZWOJU DZIECKA – PRAWDY I MITY
Organizator: Fundacja „Promyczek” z Andrychowa i MOPR z Wadowic

Każdy ze specjalistów chciałby pracować jak najskuteczniej. Każdy chciałby mieć efekty. Chciałbym Państwa refleksji poddać jeden z czynników, który wydaje mi się kluczowy w pracy z małym dzieckiem z niepełnosprawnością. Tym czynnikiem jest dominowanie dziecka w relacji, bądź brak takiej dominacji. Z dziećmi można pracować na oba sposoby. Możemy mówić, że terapia jest dyrektywna lub nie. Z tym, że w zasadzie dzieci spotykają się z jedną formą pracy – tą dyrektywną. Czym ona się charakteryzuje? Wydawaniem poleceń! „Tomku zobacz co ci przyniosłam!”. To niewinne zdanie ustala od razu relacje pomiędzy dorosłym, a dzieckiem. Dorosły może dziecko przywołać poleceniem.
Patrząc na to szerzej, możemy zaobserwować, że dorośli zazwyczaj inicjują interakcję, a dzieci odpowiadają na inicjatywę dorosłych. Czyż nie uwielbiamy sytuacji, kiedy wydamy dziecku polecenia a ono je spełni? „Pokiwaj pani pa-pa!”. Jeśli spełni naszą prośbę czujemy, że „dziecko działa”. Dziecko jest w porządku, gdy reaguje na nas. Jak nie reaguje, mamy poczucie braku kontaktu. Dobrego kontaktu można dziecko uczyć jednak tylko w sytuacjach odwrotnych, kiedy to dorosły reaguje na inicjatywy dziecka. Umiejętność rozróżniania sytuacji w których dziecko odpowiada na inicjatywę nauczyciela, od sytuacji w których nauczyciel odpowiada na inicjatywę dziecka, uważam za bardzo istotną z terapeutycznego punktu widzenia.
Co to są inicjatywy dzieci? Jak możemy je zaobserwować? Każda, absolutnie każda aktywność dziecka jest jego inicjatywą i możemy na nią odpowiedzieć. Odpowiedź na inicjatywy dzieci przypomina „dialog” zakochanych w sobie osób, które reagują na każde spojrzenie i westchnienie, na każdy ruch ręki czy nogi. Tej rozmowy nie można przełożyć na żadne słowa, choć dla tych ludzi jest to być może najważniejsza rozmowa w życiu. Dla małego dziecka, ten dialog bez słów – reagowanie na jego inicjatywy – jest najważniejszą i najlepszą szkołą uczenia się porozumiewania z innymi.
Osobną kwestią jest odpowiedź na pytanie jak może zareagować dorosły na inicjatywę dziecka. Najogólniej rzecz ujmując może zareagować słownie, nazywając to co widzi lub ruchowo np. przez przyłączenie się do aktywności dziecka – zrobienie tego samego, wejście w aktywność naprzemienną, czy też jakąkolwiek reakcją-odpowiedzią na zachowanie dziecka. Ważne jest aby reagować.
Sytuacje w których dziecko odpowiada na inicjatywę dorosłego, zazwyczaj kończą się pochwałą np. „Pięknie pokiwałeś!”. Udzielenie pochwały oznacza, że dziecko zachowuje się zgodnie z oczekiwaniem dorosłego. Myślę, że prowadząc terapię dzieci, trzeba umieć odróżnić uwagę nieoceniającą od oceniającej. Ta oceniająca, związana jest najczęściej z jakąś formą pochwały. Nie chwalimy przecież dzieci, kiedy robią coś odwrotnego do naszych zamierzeń. Wycofanie każdej nagrody jest karą. Dzieci przyzwyczajają się do chwalenia jak do narkotyku. Ich życiowym wyzwaniem staje się uzyskiwanie kolejnych pochwał. Stają się zewnątrzsterowne. Ich samopoczucie zależy od oceny innych osób. Aktywność własna po za sytuacjami w których mogą zostać pochwalone, maleje.
Inną sytuacją jest towarzyszenie aktywności dziecka bez oceniania go. Albo inaczej – obdarzanie każdego zachowania dziecka jednakową uwagą i życzliwością osoby dorosłej. Taka uważność nie uzależnia. Dzieci pod okiem niedyrektywnych dorosłych samoistnie zwiększają swoją aktywność, coraz mniej potrzebując tej uwagi. Sama aktywność staje się dla dzieci nagrodą.
Częstą formą dominacji jest odpytywanie dziecka, czyli zadawanie mu pytań, na które znamy odpowiedź – „Jaki to kolor?”
W zasadzie wielu specjalistów ma problemy w odnalezieniu się w sytuacji w której nie mogliby inicjować relacji poleceniem, wzmacniać dziecka pochwałą i je odpytywać.
Niedyrektywne formy pracy z dzieckiem opierają się na naśladownictwie. Terapeuta odpowiadając na zachowanie dziecka takim samym zachowaniem, uczy je umiejętności reagowania na swoje zachowania. Nauczyciel w toku pracy niedyrektywne, może modelować swojemu uczniowi nowe aktywności od bardzo prostych po bardzo złożone np. samoobsługowe. Uczenie się przez naśladownictwo nie wymaga wzmacniania. Jeśli dziecko z własnej woli kogoś próbuje naśladować i mu się to uda, to satysfakcja płynącą z tego faktu zupełnie wystarcza do tego, żeby dziecko próbowało jeszcze raz samoistnie wykonać modelowaną mu czynność.
Sposobów na zdominowanie dziecka jest więcej. Na przykład terapeuci są od dziecka zazwyczaj głośniejsi, szybsi, więcej mówiący. Im dziecko jest mniej reaktywne, tym terapeuta lub rodzic ma wyraźniejszą tendencję do zwiększania swojej aktywności. Więcej do dziecka mówi, ma więcej własnych inicjatyw np. więcej zadaje pytań, na które później sam odpowiada, porusza dzieckiem, bodźcuje na różne sposoby. Widać ruch osoby dorosłej – dziecko znajduje się w cieniu, na drugim planie. Niedyrektywność oznacza więc zazwyczaj duże zwolnienie tempa pracy, dostrojenie się do nastroju i aktywności dziecka, zmniejszenie liczby wypowiadanych słów, wyciszenie się.
Co daje praca niedyrektywna? W skrócie: Uczy dzieci bycia z innymi, uczy ich dobrych relacji z ludźmi (to bardzo często całkowicie redukuje wszelkie zachowania trudne). Uczy ich posiadania własnego zdania – dziecko potrafi wyraźnie zasygnalizować czego chce a czego nie. Ta umiejętność jest kluczowa dla terapii wszelkich form terapii mowy, lub alternatywnych form komunikowania się (AAC) i w końcu terapia niedyrektywne wyzwala w dzieciach aktywność własną. Dziecko aktywne rozwija się we wszystkich dostępnych mu obszarach rozwojowych.